Spotkanie Izby Rolniczej

0 Flares Twitter 0 Facebook 0 Filament.io 0 Flares ×

Przedstawiamy państwu artykuł który powstał po spotkaniu Powiatowej Rady Małopolskiej Izby Rolniczej które odbyło się w Agrogościńcu w Jasienicy.

 

Powiatowa Rada Małopolskiej Izby Rolniczej w Jasienicy

Rolnik wobec paradoksów prawa

Absurdalne bariery prawne i problemy z bezpośrednią sprzedażą produktów wytworzonych w gospodarstwach rolnych stały się głównym tematem rozmów podczas dorocznego zebrania Rady Powiatowej Małopolskiej Izby Rolniczej. Na spotkanie z delegatami MIR naszego powiatu do Agrogościńca w Jasienicy przybył zarząd MIR z Krakowa, starosta powiatu myślenickiego oraz posłowie z ziemi myślenickiej.

Prezes MIR Ryszard Czaicki przedstawił przykłady absurdów związanych z możliwościami sprzedaży bezpośredniej. Powoływał się na analogiczne przypadki w „starej” Unii Europejskiej. We Francji, Niemczach czy Hiszpanii rolnik może sprzedawać własne przetwory robione domowymi sposobami i cieszą się one dużym uznaniem. Małopolski samorząd rolniczy domaga się uproszczenia prawa tak, aby właściciele małych gospodarstw mogli także u nas sprzedawać własne sery czy konfitury.

Sera i masła nie wolno

Rolnikom marzą się punkty sprzedaży bezpośredniej, małe sklepy, w których klient mógłby oficjalnie kupować smaczne i zdrowe produkty spożywcze prosto od rolnika, na wzór działających we Francji i Austrii. Ryszard Czaicki, podkreślał, że nasze przesadnie rygorystyczne prawo dopuszcza bezpośrednią sprzedaż jedynie produktów nieprzetworzonych, mleka, surowych warzyw czy owoców. Rolnik nie może sprzedawać masła lub sera, bo powstają z przetworzonego mleka. Sprzedawanie na bazarach np. sera czy domowego chleba jest więc absolutnie bezprawne, Tymczasem rolnicy żalą się na niewyobrażalne dysproporcje między ceną skupu od nich i sprzedaży klientowi. Kiedy np. w sklepie kilogram ziemniaków kosztuje 70 gr., rolnik otrzymuje za ten sam kilogram 10 gr – argumentował Marek Lenczowski – delegat MIR do Krajowej Izby Rolniczej (a do MIR wszedł z naszego powiatu jako delegat z gminy Siepraw). Chodzi więc o to, by doprowadzić do takich zmian prawnych, które umożliwią „skrócenie” łańcucha sprzedaży.

W tej sprawie wypowiadali się również posłowie, którzy wyrazili duże zainteresowanie tym problemem i deklarowali podejmowanie odpowiednich prac w parlamencie.

Półtusze z Holandii

Generalnie ubolewano nad brakiem programu dla polskiego rolnictwa. Obecnej koalicji rządzącej zarzucano brak jakiegokolwiek pomysłu na rolnictwo i w związku z tym na przypadkowość i okazjonalno-doraźny charakter podejmowanych uchwał. Wyrażano też żal do chłopskiej z założenia partii PSL, która – jak twierdzono – zupełnie nie ma i nie próbuje tworzyć żadnej własnej koncepcji. Tymczasem rząd „boi się Unii” zamiast stawać po stronie swojego obywatela, jak nie przymierzając Angela Merkel po stronie niemieckich chłopów i przedsiębiorców. Jako przykład absurdalnej sytuacji podawano półtusze zwierzęce. Polskiemu przetwórcy nie opłaca się kupować półtusz od polskiego producenta, bo są za drogie. Kupują np. z Holandii. Tam, podobnie jak w innych krajach tego obszaru, produkcja zwierzęca jest dotowana z budżetu państwa. Poza tym rynek tak jest skonstruowany, że producenci mają swoje udziały w firmach przetwórczych. Zyski są dzielone w ten sposób, że producenci rolni otrzymują z nich dywidendy, proporcjonalne do wysokości udziałów. Takim sposobem polski konsument, kupując w polskim sklepie kiełbasę, szynkę czy schab od polskiego rzeźnika i producenta wędlin, dotuje produkcję zwierzęcą w przysłowiowej Holandii.

Podobnie sprawy się mają z dziczyzną. Zwierzyna odłowiona w Polsce najczęściej „wychodzi” prosto do skupu niemieckiego.

Co ma gmina do rolnictwa?

Przedstawiciele MIR ubolewali nad tym, że samorządy pomijają Izby, podejmując uchwały dotyczące rolnictwa. Izby Rolnicze mają zagwarantowane ustawą prawo do konsultacji tego rodzaju uchwał oraz planów i zmian w planach zagospodarowania przestrzennego. Delegaci narzekali, że samorządy przeprowadzają konsultacje z izbami wyłącznie w tym drugim przypadku, bo ta opinia jest wymagana w procedurze uchwalania planów. Obecny na zebraniu wójt gminy Wiśniowa Wiesław Stalmach wyjaśnił, że gminy praktycznie w ogóle nie podejmują uchwał dotyczących rolnictwa, więc nie mają czego konsultować. Potwierdził to starosta Józef Tomal. Okazuje się, że samorządy podstawowych szczebli w ogóle są odsunięte od spraw rolniczych. Dopiero na poziomie województwa i urzędu marszałkowskiego zaczyna się jakakolwiek decyzyjność. Tymczasem to gminy i powiaty maja najlepszą orientację w potrzebach rolnictwa na własnym terenie. Uznano, że co najmniej część środków przewidzianych na PROW winna być przekazana do dyspozycji właśnie samorządom gminnym i powiatowym.

Przy okazji tematu łowiectwa poruszano też kwestię szkód wyrządzanych przez zwierzynę łowną, a zwłaszcza dziki w gospodarstwach rolnych. Marek Lenczowski przypomniał, że gminy mogą wspierać rolników w dochodzeniu odszkodowania, a izby rolne mają możliwość mediacji miedzy stronami, chociaż nie są to sprawy łatwe. Polecał jednak tę drogę jako mająca największe szanse na polubowne załatwienie sprawy.

Od góry się nie narzuci

Zwracano też uwagę na wiele innych paradoksów naszego rynku i prawa dotyczącego rolnictwa – i nie tylko. Np. Zofia Długopolska zastanawiała się, jak to jest, ze odgórnie namawia się rolnika, a wręcz naciska na niego, by angażował się w agroturystykę i grupy producenckie, a ludzie wcale się w większości do tego nie garną. „Jakby to było dobre, to ludzie sami by tego chcieli. Od góry nic się dobrego nie stworzy. Niech przestana naciskać na ludzi, tylko zniosą bariery, które hamują te działania na dole, a wtedy ludzie sami będą wybierali te rozwiązania, bo ogólnie są dobre, tylko nie w naszych warunkach”. Przewodnicząca Rady Powiatowej MIR Jolanta Majka przytoczyła przykład kontraktu grupy producenckiej z Carrefourem odnośnie sprzedaży jabłek i perypetie, jakie towarzyszyły realizacji kontraktu. Ubolewała, że różni ważni dostojnicy województwa, którzy dumnie chwalili się zawarciem tej umowy jako jednej z pierwszych w Polsce i towarzyszyli jej podpisaniu, zupełnie „zniknęli” gdy zaczęły się problemy.

Gdzie ci prawnicy?

Dyskusję o rolnictwie i prawie podsumował dyrektor MIR Henryk Dankowiakowski, zadając pytanie retoryczne odnośnie odsetka prawników w polskim parlamencie. Jak przy tak nikłym udziale ludzi prawa w ciele ustawodawczym może być stanowione logiczne, konsekwentne i systemowe prawo? Przecież paradoksy prawa i wykluczające się wzajemnie postanowienia dotyczą nie tylko rolnictwa. Można je wskazać w każdej dziedzinie życia w naszym kraju.

Na świateczną nutę

Gospodarzami spotkania byli członkowie Izby Grażyna i Wacław Domanusowie. Od kilku lat prowadzą gospodarstwo agroturystyczne w Jasienicy. Oni również dzielili się swoimi doświadczeniami – pożytkami z tej działalności, a jednocześnie opowiadali o problemach z niej wynikających. Przy okazji poczęstunku złożonego głównie z wyrobów z własnego gospodarstwa zauważono, że zgodnie  z prawem  gospodarstwo powinno żywić gości swoimi produktami, ale tylko w takim zakresie, jaki możliwy jest do skonsumowania na miejscu. Nie może już tych samych wyrobów (np. chleba, sera czy kiełbasy) podarować ani odsprzedać gościom, którzy chcieliby zabrać te smakołyki ze sobą do domu.

Do obradujących przybył też nowy proboszcz Jasienicy ks. Marek Fit. W obszernej góralskiej świetlicy, przy tradycyjnie udekorowanej choince, z opłatkiem w ręku składano sobie życzenia wszelkiej pomyślności w rolniczym trudzie i wyrażano nadzieję, że i dla małopolskiego rolnictwa zaświeci kiedyś słońce, bo możliwości są duże, a potencjał w ludziach, ich wykształceniu, pomysłowości i operatywności – ogromny. Żal by było taki skarb zmarnować, a grozi nam to, bo rolnik dzisiejszych czasów nie będzie uprawiał ziemi, jeśli nie będzie widział z tego tytułu żadnego pożytku.

(awz)